Więc jutro świętujemy świętujemy –wiem… wiem… niejeden czytelnik stuka się w tym momencie palcem w czoło, bo jak można świętować psie urodziny –a u nas i owszem, w psie urodziny świętujemy i my i psy. Tak prawdę mówiąc psy trochę mniej świętują niż my, a jednak.
Dziś był pieczony tort –wątróbkowy. Pieczołowicie przygotowywany, doglądany w czasie pieczenia, spulchniany jedynie jajkami klasy A i sporządzony z mąki żytniej i najlepszych olejów, a i tak zostanie pożarty jak byle jakie ścierwo znalezione pod żywopłotem, bez żadnego dziękuję czy nawet wdzięcznego beknięcia. Nie mówiąc już o czekaniu na odśpiewanie jakiegoś ‘Sto lat’!
Będzie dodatkowa zabawa, by tort spalić i nie obejdzie się tutaj bez dodatkowego bojkotowania poleceń właściciela i wytarzania się kociej perfumerii, bo na psią łapę trzeba jakoś pachnieć, a skoro kotów nikt w tym domu nie lubi, to chociaż perfumy po nich niech się do czegoś przydadzą.
Będzie też kąpiel i mała powódź. Zaraz z rana. Prawie jak co dzień.
Tak świętować będziemy psie urodziny.
A mnie jak zawsze bierze na wspomnienia.
I jak przypomnę sobie te wszystkie podłe myśli, jakie miałem sprzątając każdą kałużę po naszej najmłodszej, zbierając grubsze sprawy i niwelując po nich zapachy, czyszcząc jasne jeansy po okazaniu mi miłości zabłoconymi łapami, malując wysmarowaną ścianę, wymieniając czy reperując pogryzione meble, to dochodzę do wniosku, że jednak dobrze, że nie spełniłem najgorszych scenariuszy, bo kto inny jak nie nasza ‘Maluda’ miałby dostarczyć nam radości z powodu wygranych wystaw, czy palpitacji serca w czasie oglądania jej suczych zapasów z Kalą i sekundującym Janky’m.
Urodziny jak urodziny –pies, jak człowiek –rok starszy, ale czy mądrzejszy? Oby...